Ganiając po paryskich dachach
Literatura dziecięca i młodzieżowa często pada ofiarą uprzedzeń. Chociaż wielu autorów zdążyło już obalić mit na temat braku wartości, przesłania czy realizmu w opowieściach skierowanych do młodszych czytelników, wciąż popularne jest szufladkowanie tej literatury jako mało ambitnej czy pozbawionej głębi. Cieszę się, że w moje ręce znowu trafiła powieść, która wręcz krzycząc, sprzeciwia się tej tezie.
Główną bohaterką „Dachołazów” jest Sophie, którą poznajemy jeszcze jako niemowlę. Wyłowiona z morza, przygarnięta przez ekscentrycznego naukowca Charlesa, zdecydowanie nie przypomina innych dziewczynek. Nie ma wiedzy na temat manier, etykiety czy odpowiedniego ubioru, za to z rozbrajającą, zarazem dziecięcą i niezwykle dojrzałą, trzeźwością umysłu potrafi dostrzec to, co jest w życiu najważniejsze. Jednak nie wszyscy potrafią docenić otwartość rozumowania i liberalne poglądy jej opiekuna, w związku z czym Sophie wraz z Charlesem będą musieli uciekać z Londynu do Paryża. Tam przed dziewczynką otworzy się zupełnie nowy świat – wysoko ponad ziemią i ulicami, znacznie bliżej nieba i wolności.
Nie dajcie się jednak zwieść! Ta pozornie baśniowa historia osnuta wokół pewnego futerału na wiolonczelę, małej dziewczynki i chłopca wspinającego się po dachach kryje w sobie znacznie więcej niż to, co widoczne na pierwszy rzut oka. Oczywiście warstwa fabularna skierowana jest głównie do dzieci i uważam, że będą nią one zachwycone. Autorka czaruje słowem; od początku stylizuje swoją opowieść na gawędę, i chociaż opisywane przez nią wydarzenia są raczej prozaiczne, to plastyczny język i wrażliwość pisarki czynią je magicznymi. Ponadto historia ta obfituje w momenty smutne i tragicznie, takie jak śmierć bliskiej osoby, nietolerancja czy odrzucenie, ale Katherine Rundell przedstawia je z ogromnym wyczuciem i lekkością, dzięki czemu młody czytelnik nie poczuje się nimi przytłoczony, ale się z nimi oswoi. Akcja płynie wartkim strumieniem, dlatego trudno będzie się znudzić.
Z drugiej strony patrzenie na „Dachołazy” jedynie jako na opowiastkę dla dzieci mija się z celem. Bieganina po paryskich dachach jest w rzeczywistości tylko przykrywką, pod którą tkwi istota tej powieści – powieści o tym, jak ważne jest bycie sobą, jakkolwiek banalnie to brzmi, i pozostawanie wiernym własnym zasadom. O tym, co tak naprawdę liczy się w życiu; o wartościach trwalszych niż ubranie, pieniądze czy nawet etykieta narzucona przez społeczeństwo. O tym, że każdy z nas ma prawo do podążania własną ścieżką. O tym, by nigdy nie przekreślać niemożliwego.
W trakcie lektury można mieć wątpliwości co do grupy wiekowej, dla której przeznaczona jest powieść Katherine Rundell. Oczywiście, książka idealnie trafi w gusta młodego człowieka, ale głębia jej treści jeszcze lepiej przemówi do dorosłych. I tu chyba kryje się ta szczególna magia, jaką autorka zaklęła pomiędzy stronami – otóż prawdziwą wartość powieści dziecięcej powinno się oceniać właśnie po tym, jak może odebrać ją starszy, dojrzalszy czytelnik, wszak „dziecko to także człowiek, tyle że jeszcze mały”. A „Dachołazy” odbiera się fenomenalnie. Książka jest bowiem zajmującą lekturą dla młodszych i starszych marzycieli i buntowników. Stanowi także zbiór ważnych życiowych lekcji, jak również możliwość spojrzenia na siebie i otaczający nas świat oczami małego dziecka, które każdy z nas kryje gdzieś w sobie.
Karolina Antczak
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4807014/dacholazy